Serwis przez 8 lat prowadził pedagog liceum - Marek Podgórski
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 


Jak zrobić dobry fotoreportaż



Jedno z najczęściej spotykanych zastrzeżeń pod fotoreportażami - publikowanymi na łamach Wiadomości24.pl - wyrazić można w zdaniu: "za dużo zdjęć". Z pozoru taka krytyka wydaje się logiczna. Ale jeśli przyjrzeć się temu uważniej, można dojść do wniosku, że podczas oglądania zdjęć nie razi nas przesyt, a... zwykła nuda.

No, bo ileż razy można oglądać kościółek pokazany z tej samej perspektywy na kilku fotografiach pod rząd? Wystarczyło przecież opublikować jedno zdjęcie aby widza nie zanudzić; pozostałe "wolne miejsce", po zdjęciach usuniętych, wykorzystać choćby do pokazania otoczenia kościoła, jego wnętrza, czy choćby dzielnicy, w jakiej się on znajduje. Ba! Warto pokazać też pogodę z jaką musieliśmy się zmagać podczas naszej fotograficznej tułaczki wokół kościółka, bo to też może być ciekawy temat. Wszystko zależy więc od tego, jak temat zrealizujemy, a nie od tego, jak obszernie.

Przepis na dobrą realizację fotoreportażu istnieje i wcale nie jest żadną sztuką, takie opowiadanie fotograficzne zrobić. O jednym tylko trzeba pamiętać - aparat musi być z plecaka wyjmowany kilka razy, a jeszcze lepiej, żeby podczas wyprawy znajdował się cały czas w zasięgu ręki. A cała (i główna) sztuka opowiadania obiektywem zawiera się w sloganie: od ogółu do szczegółu i - koniecznie - całe mnóstwo przebitek.

Cześć osób sądzi, że fotoreportaż, to w zasadzie pokazanie zdjęć w perspektywie chronologii. Nic bardziej mylnego. Oczywiście następstwo czasowe może być zachowane, ale wcale przecież nie musi. W końcu nie upływ czasu chcemy pokazać, a jakieś konkretne wydarzenie, czy miejsce. Dobrym wzorcem do czerpania przykładów (sprawdzonych przykładów!) jest telewizyjny reportaż. Wbrew pozorom nie ma większej różnicy pomiędzy pokazywaniem widzowi ruchomych obrazów i statycznych zdjęć. Głównie chodzi przecież o wizualny odbiór tego, co widzimy, a interpretacja końcowa zawsze powinna należeć do odbiorcy. Pomijam tutaj kwestię oczywistej manipulacji autora (foto)reportażu...

Jakiś czas temu miałem (niewątpliwą) przyjemność podglądać pracę reportażysty telewizyjnego. A moim ulubionym momentem był okres, kiedy dostawał do nauki asystenta. Poznałem wtedy też "świętą" zasadę reportażysty, czyli: ogół, szczegół i przebitka. Jak więc wygląda dobry reportaż wykonany według tej zasady? Weźmy, jako przykład, najzwyklejszy reportaż telewizyjny. I niech będzie to tak nieciekawy temat (od strony wizualnej), jak podwyżka podatku. W sferze wizualnej można go zrealizować w taki sposób:

Ministerstwo Finansów w planie ogólnym - (ogół)
Tabliczka z nazwą instytucji - (szczegół)
Jakaś archiwalna Zyta Gilowska w szerokim planie (ogół)
Otwarte drzwi do gabinetu ministra (przebitka)
Maszynka licząca pieniądze (szczegół)
Tłum na ulicy (ogół, niejako obywatelski)
Moneta tocząca się po chodniku (przebitka)
Tablica Izby Skarbowej (szczegół)
Staruszka o lasce idąca ulicą (przebitka)
Czapka żebraka (szczegół puentujący historię)

Można zatem zrealizować temat nudny w sposób dość ciekawy. Warto tutaj podkreślić dość istotny fakt - puentę (foto)reportażu. Z puentą, jest jak z post scriptum w liście - czytelnik (w naszym wypadku widz) zapamięta w szczególności. Warto jest zatem nasze fotoreportaże puentować. Chodzi o przekazanie widzowi, co mieliśmy na myśli serwując mu do oglądania naszą twórczość. Przypomnieć tutaj warto, niejako przy okazji, że puenta nie może - w żadnym przypadku - być manipulacją, o czym wspomniałem już wyżej.

Warto na koniec zapamiętać kolejną, nie mniej ważną, zasadę - jak najwięcej zdjęć z wyprawy. Do końca filmu, albo karty pamięci. W pierwszym wypadku wychodzi co najmniej drogo, ale jedynie takie traktowanie nośników gwarantuje nam posiadanie materiału do dobrego opowiadania fotograficznego, nie zaś albumu banalnego jak okładki magazynów ilustrowanych dla pań lub panów.


Autorem tekstu jest p. Janusz Dymidziuk

źródło: wiadomosci24.pl